wtorek, 30 sierpnia 2011

nasz zwierzyniec ....

 Dwa lata temu wraz z domem na wsi zostalismy włascicielami dwóch kotek i psa
zwierzaki były "przy domu" nie należały do poprzedniej właścicielki , zostały więc jako dobrodziejstwo ... Mój Andrzej jako Pan domu stał się więc odpowiedzialny za ich przyszły los ,i tak mu jakoś poszło ,że obydwie kotki w pierwszym roku były kotne ;) Udało nam się rozdac w dobre ręce 11 maluchów, jeden pozostał przy domu, a właściwie przy Andrzeju.
Czarna kotka z racji swojego podobieństwa do żony Baracka  została ochrzczona Obamą, w jasnej kotce mój mąż-niemąż dopatrzył się podobieństwa do Krystyny Loski więc została Krystyną. Syn Krystyny który pozostał przy domu to Karol.Uroczy kundel ,dozgonnie pałający miłoscią do Andrzeja został Zygmuntem. Musze chyba poczytac co oznacza taka  personifikacja pupili.... ;)
Koń jeszcze nie jest nasz, ale mamy głęboką nadzieję, ze  moze w przyszłym roku zostniemy jego właścicielami...czas pokaze

3 komentarze:

  1. o, ja też chcę takiego konika :)..taki wóz westernowy macie?

    OdpowiedzUsuń
  2. wóz jest dziełem mistrza z tetru, był zwykłym wiejskim wozem zanim dostał się w jego ręce.
    pozdrawiam i miło mi ,że pierwszy komentarz na moim debiutanckim blogu jest męski :)

    OdpowiedzUsuń
  3. pojeździło by się takim wozem, zamiast autostopu :)

    OdpowiedzUsuń